Strzegomska Dwunastka. Czyli jak w Strzegomiu fajnie było :)
Miałem odpoczywać i nie startować. Tydzień temu też nie udało mi się dotrzymać słowa danego samemu sobie i pobiegłem w krótkim sprincie na 4,395m na pierwszej zmianie w sztafecie maratońskiej Ekiden w Poznaniu. Tym razem w minioną sobotę dystans dłuższy – 12km w Strzegomiu. Nim przejdę do tego, jak to się stało, że znalazłem się w tym mieście, trochę się wytłumaczę, bo może startów odmówić sobie nie potrafiłem, to treningi owszem. Jak postanowiłem – od początku czerwca biegam bez planu. Słowo biegam, to może nawet zbyt wiele, bo mój kilometraż tygodniowy nie przekracza 30km. Czuję się dużo lepiej psychicznie, łapię luz i nie czuję presji. Fizycznie jeszcze się nie czuję tak jakbym chciał, ale od tego tygodnia zaczynam pracować nad tym. Do połowy sierpnia nie zamierzam już nigdzie startować i chce skupić się na przygotowaniach do półmaratonu w Pile, który startuje w pierwszą niedzielę września.
Wróćmy do początku. Jadę do Strzegomia. Jak to facebook zdradził 10 czerwca miałem urodziny 🙂 Mnóstwo fajnych życzeń otrzymałem, a jedne zaskoczyły mnie szczególnie – od biegowego przyjaciela Edka dostałem pakiet startowy na bieg Strzegomska Dwunastka, który organizował. Początkowo się wahałem, bo to ten okres kiedy miałem sobie odpuścić, ale kurde…ja jeszcze nie byłem w Strzegomiu! Znajomość mapy Polski i położenie miasta kusiło wyjazdem, bo nie ukrywam, że góry i północ przyciąga mnie jak magnes tego roku. Wracając do zaproszenia – prezentu. Towarzyszyło mu coś jeszcze i było to dla mnie coś nowego, a była to zapowiedź mojej osoby, przedstawienie mojej sylwetki przed biegiem na forum. Czułem się wyjątkowo i chyba każdy by się poczuł 😉
Czas na bieg. Przyjechałem wcześniej i miałem czas na krótki spacer, który pokazał, że to miasto bardzo ładne, kolorowe i zdradza, że z kamieniarstwa słynie. W ogóle nie wiedziałem o tym, że to miasto słynie z granitu, marmuru, piaskowców! W biurze zawodów bez kolejek, strefa zawodnika na wysokim poziomie. Można było zauważyć, że organizacyjnie bieg przygotowany był wzorowo! Start w samo południe – godzina 12:00 z pod ratusza. Pogoda poprawiała się z zachmurzonej na słoneczną i robiło się coraz cieplej. Słyszałem, że trasa wymagająca – podbiegi, zbiegi i nie dziwiło mnie to, a nawet się tego spodziewałem po położeniu miasta. 3 pętle po 4km. Ok, dosyć tego pitolenia.
Ustawiłem się w drugim rzędzie, bo słyszałem, że jest kilku mocnych biegaczy. Taktyka – brak. START! Pierwsza trójka odjechała szybko. Załapałem się w drugiej grupce 4 osobowej i pierwsze okrążenie wspólnie biegliśmy po 3:32/km – czułem, że za szybko i podejrzewałem, że nie podołam, bo w głowie przed startem miałem 3:36/km – średnia na półmaraton i tak chciałem biec. Na drugim okrążeniu zostaliśmy w dwójkę – jeden uciekł na zbiegu, a drugi odpadł na podbiegu. Było już wolniej – średnia 3:38/km. Ale czułem, że jestem nieco zagotowany – podbiegi i słońce robiło swoje. Na ostatnim kole chciałem zwolnić i się napić, albo oblać głowę, wyciągam już rękę przy punkcie, a mój kompan biegu, który cały dystans korzystał z korytarza powietrznego siedząc mi na ogonie, skracał, ścinał trasę gdzie i jak tylko mógł, powiedział do mnie: „daj spokój nie pij! szkoda czasu, tak za chwilę koniec. Dawaj. Biegnij dalej” – posłuchałem go. dosłownie po kilku sekundach zaczęło padać, a później porządnie lać 🙂 Chłodzenie cieczą pomogło, bo na ostatnich metrach – jak się spodziewałem – ten „lis szosy” chciał mi wyrwać piąte miejsce. Jednak końcowy, sprinterski krok nie pozwolił mu na to.
Takie nagrody tylko w Strzegomiu 😉
5 miejsce open. 1 miejsce w kategorii wiekowej. czas: 42:13. Garmin nie pokazał pełnej dwunastki, ale w tym biegu nie o czas i dystans mi chodziło. Zrobiłem na pewno dobry trening w niełatwym terenie. Jak się okazało 1 miejscy wywalczył zawodnik z Ukrainy, 2 miejsce biegacz z Czech, a trzecie ubiegłoroczny zwycięzca. Więc moje 5 miejsce cieszy mnie bardzo.
Po biegu dekoracja i losowanie nagród. W puli: bony do Decathlonu, talony na biżuterię – z czego? – oczywiście, że z granitu 🙂 i…i moje książki 🙂 Kurde, nie chce się chwalić, ale muszę 😀 To w sumie nie był pierwszy raz w tym roku, gdzie książka trafiła jako nagroda, bo przecież Maniacka Dziesiątka w Poznaniu, Bieg Sokoła w Bukówcu, Nasza Dycha w Gostyniu…ale ten raz był wyjątkowy. Zostałem wyczytany jako gość specjalny i poproszono mnie o wręczanie nagród! Stałem na scenie, powiedziano kilka słów o mnie – nawet była wzmianka o blogu mentalrunner.pl! Ludzie zaczęli bić brawo, dziękowali za przybycie i spotkanie. Nie chodzi o te bicie brawa, o ten poklask, ale o to, że ktoś uznał mnie za osobę wartą przedstawienia, zaprezentowania lokalnej społeczności, biegaczom. Było mi naprawdę miło i dobrze, że nie musiałem nic mówić, bo lekko mnie przytkało. Jadąc tam nie oczekiwałem tego wszystkiego. Wracałem z uśmiechem na twarzy i miłymi wspomnieniami, bo nawet na biegach w mojej okolicy czegoś takiego nie doświadczyłem.
Edek, jeszcze raz dzięki za prezent, dałeś więcej niż myślisz, że dałeś. W Strzegomiu było fajnie 🙂
Podziel się