Frankfurt Marathon. Dlaczego nie wyszło. Część 1/2.
Najprościej byłoby: „Przykro mi, nie wyszło jak chciałem, założenia były inne”. Czas: 02:46:00… na tydzień przed startem w ciemno brałem 02:42:30, bo przecież trenowałem i byłem przygotowany jak nigdy, ale okoliczności się niestety zmieniły na mało optymistyczne. Zatrucie pokarmowe, jelitówka…sam nie wiem co to było do końca. w środę się zaczęło i myślałem, że w piątek rano się skończyło. W sobotę o 13 wybrałem się z Moniką na lekki rozruch po mieście. Chwilę po rozpoczęciu biegu czułem, jak w brzuchu zaczyna się solidna rewolucja. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale oprócz tego, że bylem chudszy o te kilka kilo, to nic więcej dobrego to mi nie przyniosło. Uzupełniałem płyny, ładowałem się węglami mimo wszystko… jednak straty były większe niż myślałem. Lekko niepokoiły mnie mięśnie łydek, które tej jesieni mocno dawały o sobie znać, ale tutaj było dobrze.
Tak było ze mną fizycznie. A co z psychą? Trzymała się i panował spokój, który aż sam mnie zaskakiwał. Czekałem na jakiś sygnał poddenerwowania, niepokoju biegiem, a tu nic. Nawet sytuacja zdrowotna nie wywołała paniki. Nie mówiłem wiele o niej i nie pisałem wcale. Sam dla siebie obrałem taką strategię, bo chwaląc się i żaląc, mógłbym przyjąć pozycję ofiary, która jeszcze nie pobiegła, a już ma gotowe wytłumaczenie swojego niepowodzenia. Takie podejście mogłoby mnie zniszczyć jeszcze przed biegiem. Straciłbym zaangażowanie i wolę do walki, bo przegrałbym w głowie. Nie dopuszczalne było dla mnie myślenie tymi kategoriami. Uparcie wierzyłem, że biegnę po to, co sobie zaplanowałem. Jak radzę sobie z tym że nie wyszło? Z każdym maratonem jestem mądrzejszy i bogatszy w doświadczenia. Czasami dobre, a czasami złe. Dystans weryfikował mnie już, sprowadzał do parteru i uczył pokory. Wiem, ile może się wydarzyć na trasie i dlatego mam świadomość, że trzeba być przygotowanym na wszystko. I dziś właśnie byłem. Chyba dojrzewam biegowo😀 13 lat w tej pasji…dostrzegam postęp! 😉
Prawda jest taka, że to był mój 4 maraton (5 jeśli liczyć specyficzny Maraton Komandosa). Dla wielu jest to zaskoczenie, bo spodziewają się po moim stażu dużo większej liczby. A ja wciąż odpowiadam tak samo i zaznaczam to na każdym kroku ? maraton nie jest dla mnie priorytetem w tej chwili i nie będzie jeszcze przez najbliższe dwa lata. Tak, startował będę jak do tej pory w jednym biegu w roku, ale skupiał się będę na biegach krótszych, bo taki mam plan długoterminowy i będę chcę się go trzymać. Na maraton przyjdzie jeszcze czas 😉
O biegu.
Bez wątpienia, to była największa impreza biegowa w moim życiu. Do Frankfurtu przyleciałem w sobotę rano. Widziałem jak miasto żyje biegiem, jak się zapełnia okolica startu, mety i expo. Na każdym kroku biegacze, bo w końcu niecałe 15 tys. osób następnego dnia stało na starcie. Organizacja? Jak to Niemcy?Perfekcja i wysoka jakość. Słyszałem też, że to trzeci najszybszy bieg na świecie. Szybka trasa sprzyjająca pobijaniu rekordów życiowych. Polecam i nie ukrywam, że wróciłbym tam jeszcze?mimo wszystko 😉
W tej części to już tyle. Druga część będzie bardziej soczysta 😉 Przyznaje się do kilku błędów i piszę jak było w trakcie i po biegu, co czułem, jak sobie radziłem i jakie wnioski wyciągnąłem.
No to czekam na 2 część 😉
Ale z tą jelitówką to lipa straszna. Jak to powiedział Forrest Gump – shit happens…
Jeszcze dziś będzie na blogu 😉 Niestety…Forrest Gump dobrze powiedział 😉