Cz. 2 Czy było warto? Temat zamknięty.
Jeśli nie czytałeś/aś części 1, to polecam Ci się cofnąć jeden wpis na blogu, aby poznać całokształt sprawy.
Jeśli część 1 już znasz, to wiesz, że musiałem pojechać w miniony piątek do Szczecina na oficjalne badania przez klasyfikatora międzynarodowego, aby ocenić moją sprawność i ewentualną przynależność do jednej z kategorii niepełnosprawności. Taka przypisana kategoria upoważniałaby mnie do startów w zawodach na szczeblu Mistrzostw Polski Europy, Świata i… Igrzysk w sporcie klasyfikowanym.
Jak wcześniej pisałem, ja już startuję w zawodach w kategorii osób z dysfunkcją ruchu, ale są to tylko biegi uliczne, które dopuszczają mnie do startu na podstawie orzeczenia i to zupełnie inna bajka niż temat tego wpisu.
Rozmowa z Trenerem. Czwartek 19:30, czułem jeszcze niepewność, więc zadzwoniłem do mojego trenera z liceum, żeby poznać jego zdanie. Ogólnie przeczuwałem, że powie coś w stylu: “Bartek, daj sobie spokój”. Jednak nie. Było za to: “Idź w to, jedź, sprawdź, możesz jeszcze szybko biegać i może coś fajnego z tego wyjdzie, nowa przygoda, historia.” Przypomniał mi, że mam rekord szkoły w sztafecie 4 x 100m, który po 14 latach daje medal na Mistrzostwach Polski juniorów, a nawet finał w seniorskich. Podbudował mnie.
Pojechałem. Piątek , pobudka 5:25, szybkie śniadanie, spakowanie rzeczy na cały dzień, bo na 13:00 do pracy, a później jeszcze zajęcia z grupą i trening. Na miejscu byłem o 9:00 i okazało się, że badania są od 10:00. Poczekałem, pospacerowałem po obiekcie, który był bardzo fajny i w pewnym momencie doznałem olśnienia! – Ja już tutaj byłem! Tak, to było 15 lat temu w 2005 roku jak byłem w liceum i trenowałem sprinty. Przyjechaliśmy na ten stadion na zawody Makroregionu. Biegałem wtedy 200m.
10:00, Badanie. Jako pierwszy wskoczyłem do gabinetu, klasyfikator zapoznał się z dokumentami, zrobił wywiad i zaprosił na badanie. Wyginał, sprawdzał siłę, przystawiał jakieś urządzenia i wszystko konfrontował z regulaminem. Zaprosił znów do biurka i przedstawia sprawę jasno: “niestety, nie da się Ciebie zakwalifikować do żadnej kategorii”. Tak coś czułem podczas badania, ale przecież tydzień wcześniej w Słubicach mówiono mi o sprincie w najgorszym wypadku, o formalności…Jednak nie taka formalność. Musiałem spełnić 1 lub 2 punkty z 3. Spełniłem 2, ale one były jeszcze dodatkowo oceniane. Zakres ruchu – ograniczony, ale nie wystarczająco (miałem 5-7 punków w skali od 1-10, a wymagane były 2-3). Siła kończyny – prawa noga po wypadku jest słabsza, ale tutaj identycznie jak w zakresie ruchu 5-7). Klasyfikator powiedział, że z dokumentów wynikało, że jest szansa, ale…widać, że przez te lata po wypadku nie siedziałem na kanapie. Co ciekawe…pewnie gdybym posiedział i udał się na takie badanie, to z klasyfikacją nie byłoby problemu, ale… ile by mnie ominęło przez te 7 lat od kiedy wróciłem do biegania! Oczywiście, że nie cofnąłbym tego i niczego nie żałuję. Znów mnie uświadomiono, że wykonałem kawał roboty, żeby doprowadzić swoją sprawność do takiego poziomu. Rywalizuję z biegaczami, którzy raczej nie mieli takich doświadczeń zdrowotnych jak ja, staję na starcie jak równy z równym i walczę o to, żeby być jeszcze lepszym.
Temat zamknięty. Teraz, już oficjalnie mogę to napisać. Jechałem 250km w jedną stronę, badanie trwało 10-15 minut i wracałem…nieważne. Sprawdziłem, żeby przez resztę życia nie żałować i mam już spokojną głowę. To nie było nawet moje marzenie. Rzuciłem to wtedy mojej mamie, ale nie wiedziałem, że do tego stopnia poprawię swoją sprawność. Mimo wszystko fajnie było poczuć te emocje, wyobrazić sobie, że może zaczyna się nowa przygoda, historia. Było warto raz jeszcze. Mogę dalej robić swoje. Może i z jakimiś ograniczeniami, ale z pasją, motywacją i determinacją trenuję i walczę dalej! Bo ciągle wierzę w swoje przekonanie i hasło, że:
Możesz więcej, niż myślisz, że możesz.
Pozdrawia
Bartek 🙂
#FeiferTrenuje / #MentalRunner