8 lat na to czekałem! Czy było warto?
Cześć. To dziś Wam opowiem o sobotnim tajemniczym akcencie. Sprawa jest złożona, więc muszę szerzej ją wyjaśnić dla tych, którzy mogą nie znać pewnych faktów.
Większość wie, że jestem po wypadku, że byłem przez jakiś czas niepełnosprawny, a nawet nadal jestem według lekarzy i różnych komisji. Oczywiście gołym okiem nic nie widać, ale pewne ograniczenia mam jeśli chodzi o zakresy ruchu, proporcje obciążania itp. W ciągu ostatnich 7 lat startowałem kilka razy w zawodach w kategorii biegaczy z dysfunkcją ruchową, a nawet podczas maratonu w Walencji, gdzie taką kategorię wygrałem i właśnie po tym starcie pojawiły się zapytania obserwatorów, a później moje pomysły, żeby powalczyć o coś więcej w tym temacie.
Pierwszym krokiem był start w maratonie w Paryżu (rok 2019), gdzie miałem startować w kategorii biegaczy z dysfunkcją ruchową, ale z końcem stycznia dostałem maila, że ostatecznie zmieniono zasady i dopuszczalne są wózki + niewidomi z przewodnikami. Szkoda, bo z początkiem stycznia zapłaciłem za hotel, przelot itp. Nie zrezygnowałem i pobiegłem oczywiście. Po tej sytuacji trochę zrezygnowałem z dalszych starań, bo okazało się też, że moją grupę niepełnosprawności podzielono i utrudniono kwalifikację. Mierzyłem wysoko, ambitnie, czyli Tokio 2020 (jeszcze wtedy).
Temat wrócił niedawno, a wraz z nim szansa przyjazdu na ogólnopolski miting, gdzie oglądał mnie klasyfikator i wstępnie też badał. I tak oto wczoraj zrobiłem akcent na totalnym zachodzie kraju w Słubicach. Samotnie wykonałem mocny bieg ciągły na 5000m (pierwszy raz na stadionie). Ciężko było samemu gonić i do 3km szło równo po 3:18/km, ale później siadło i chciałem tylko to skończyć. Ok, ale co dalej tak?! – Nie poznałem oficjalnej decyzji odnośnie kwalifikacji, bo szczegółowe badania będą w najbliższy piątek w? Szczecinie. Do mnie należy decyzja co zrobię, czy pojadę, bo już wiem nieoficjalnie jak to się skończy, formalność.
Oto co wiem: Aktualnie moja dysfunkcja kwalifikuje mnie do startów sprinterskich na 100m i 200m, czyli niby powrót do czasów z liceum, ale to było 14 lat temu. Całkowita zmiana treningu i pytanie: ile ja jestem w stanie biegać jako sprinter? Czy jestem w stanie wrócić do tego co biegałem kiedyś? Czy jest szansa i sens tak wielkich zmian? Żeby liczyć się w kraju, a nawet za granicą, musiałbym biegać na poziomie swoich życiowek. Żeby pojechać do Tokio w 2021 musiałbym być lepszy niż byłem. Czasu jest mało. Pytań i wątpliwości za dużo.
Cieszę się, że spróbowałem, że chciałem się dowiedzieć jakie są szanse na spełnienie cichych i odważnych obietnic danych mojej mamie pewnej pamiętnej niedzieli, kiedy Ona szykowała obiad w kuchni, a ja przykuśtykałem do niej, jeszcze nie do końca sprawny, włączyłem telewizor, żeby poszukać relację z letnich igrzysk olimpijskich, które wtedy odbywały się w Londynie. To był rok 2012. Komentator zapowiadał akurat igrzyska paraolimpijskie, które zaczynały się kilka dni później i wtedy powiedziałem: „zobaczysz mama, zobaczysz, że wrócę i jeszcze na którychś pobiegnę!”. Mama się śmiała i raczej nie brała tego na serio, ale w sobotę była ze mną w Słubicach.
Przynajmniej próbowałem i już mogę spać spokojniej. 8 lat na to czekałem i było warto to sprawdzić.
Ja oczywiście biegam dalej. Jeszcze wiele wyzwań mnie czeka, wiele celów do realizacji, wiele planów i scenariuszy mogę jeszcze napisać.
Dziękuję za wytrwanie do końca. Może to będzie górnolotne, ale? Walczcie o swoje marzenia, próbujcie je realizować dla siebie i swojego spokoju ducha, żeby nigdy nie żałować, że nawet nie podjęliście próby, małego kroku. Nie zwracajcie uwagi na kogoś, kto się z tego śmieje i poddaje w wątpliwość realizację tego co jest dla Was tak ważne.
Ciśnij. To jest Twoje życie. Jedno☝️🏃♀️🏃♂️💪🔥✊
Pozdrawiam Bartek
#FeiferTrenuje #MentalRunner